(ciąg dalszy cyklu)
Tydzień temu pisałam o sytuacji społeczno-ekonomicznej, która w latach 20 XX wieku doprowadziła do decyzji politycznej o masowej kampanii na rzecz konsumpcji cukru na ziemiach polskich, co w konsekwencji znacząco przyczyniło się do zmiany percepcji cukru w mentalności Polaków – z rzadko używanego dodatku spożywczego aż do wartościowego (sic!) składnika codziennej diety. Co z kolei otworzyło „podwoje” do kultury dosładzania i przejadania na masową skalę.
W roku 1925 powstała Komisja Propagandy Konsumpcji Cukru, rozpoczęto powszechną indoktrynację, intencjonalnie używając (w odróżnieniu od „komercyjnej i brudnej” reklamy) płaszczyka „propagandy” – uznawanej w tamtych czasach za dziedzinę czystą i etyczną, zajmującą się wielkimi ideami i sprawami wagi państwowej, jak walka z gruźlicą czy analfabetyzmem. Uznawana za „posługującą się prawdą, szczerością i wiarą w głoszone hasła społeczne” propaganda stała się zatem maszynką torującą drogę reklamie cukru. Ponieważ jednocześnie graczami kartelu cukrowego byli przedsiębiorcy stricte prywatni, to kampanie propagandowe cukru były niczym innym jak reklamą ukrytą, intencjonalnie wprowadzającą miliony ludzi w błąd, co udało się bez problemu, biorąc pod uwagę brak w ówczesnej Polsce skutecznego prawodawstwa w obszarze informacji i reklamy. W społecznym odbiorze cukier stawał się tak samo ważny w życiu społecznym, jak higiena czy walka z alkoholizmem.
W kontynuacji tej sprytnej i skutecznej koncepcji, w kampanie nakręcające konsumpcję cukru w Polsce od początku zaangażowano instytucje państwowe (przystępujące do tego chętnie z uwagi na krytyczną rolę wpływów z akcyzy cukrowej). I tak: najpierw Ministerstwo Rolnictwa i Dóbr Państwowych uznało za pożyteczne prowadzenie propagandy cukru w szkołach rolniczych, następnie Ministerstwo Skarbu zachęcono do procukrowych plakatów i okólników, wysyłanych do urzędów pocztowych. Do 4 ministerstw wysłano memoriał o potrzebie aktywnego zwalczania sacharyny. Wydawano też państwowe kartki pocztowe z bijącymi po oczach hasłami „Spożywajcie cukier! Kto dużo pracuje, musi jeść dużo cukru. Cukier wzmacnia kości, daje siłę i zdrowie!” (@pawełkoczkodaj – co Waść na to?). Cukrownicy starali się także usilnie o zwiększenie przydziału cukru w wojsku, co im się na szczęście nie udało.
W prasie umieszczano artykuły i ogłoszenia, ustawiano tablice reklamowe przy ulicznych znakach drogowych, głoszono prelekcje „dla ludu” (wykłady z użyciem kinematografu), rozsyłano broszury do nauczycieli, parafii i urzędów gminnych. Wydawano także książeczki z przepisami, w których indoktrynowano, że „cukier jest niezwykle odżywczy i sprzyja abstynencji”, a sacharyna jest szkodliwa dla zdrowia i życia człowieka.
Mega ciekawostka: w tekstach powoływano się na rzekome zagraniczne „dowody” na pożywność i zdrowotność cukru. Mnie ubawiła historia o Rasputinie, którego rzekomo próbowano zabić zatrutymi czekoladkami i ciastkami, ale spisek się nie udał, bo cukier zablokował działanie trucizny!
W styczniu 1929 – dokładnie w święto Trzech Króli – Polskie Radio transmitowało słynny propagandowy odczyt radiowy, w którym zapewniano, że cukier dostarcza natychmiast energię do mięśni, ma działanie przeciwgruźlicze, sprzyja niepiciu alkoholu i świadczy o poziomie rozwoju społeczeństwa. Nakręcono także dwa filmy propagandowe, wyświetlane w 10 kopiach w kinach w całym kraju.
Opisane przeze mnie w skrócie działania w latach 1925-1929 były jednak tylko marną i chaotyczną uwerturą do późniejszych kampanii profesjonalnej propagandy cukrowej, do których przyczynił się znacząco Melchior Wańkowicz, gdy zasiadł za sterem KPKC w 1930 roku. O tym – za tydzień! Pogodnego weekendu nam wszystkim!