Suplementy diety – pseudoleki-wydmuszki i rynek wart miliardy. Quo vadis?

Program „Fajka pokoju” w Polsat News 2 uważam za jeden z ciekawszych programów typu publicystycznego, w którym trendy i wydarzenia społeczne komentowane są przez kobiety – ekspertki, obserwatorki otaczającej rzeczywistości. Ten program cenię i lubię, porywa mnie niezmiennie klasa gospodyni, pani Jolanty Fajkowskiej. Bardzo dziękuję za zaproszenie mnie do udziału w ostatniej „Fajce”, poniżej zamieszczam link do materiału w Polsat News 2. A przy okazji – napisałam krótko o suplementach, będących jednym z czterech poruszonych tematów. Przeczytajcie i obejrzyjcie, zapraszam!

 

Rynek pieniądza czy rynek zdrowia?

Rynek suplementów w Polsce to wielka kura stale znosząca złote i platynowe jaja. Rozwija się bardzo dynamicznie, statystyczny Polak wydaje rocznie na suplementy ok. 100 zł (w roku 2015 – wydaliśmy na suplementy 3,5 mld zł). W latach 1997-2005 polski rynek suplementów wzrostowo pobił rekordy wszystkich państw Unii Europejskiej (wzrost o 219%), obecnie rośnie średnio o 8% każdego roku, z marżą rzadko spadającą poniżej 40%. W tych samych latach ilość reklam suplementów i leków bez recepty wzrosła 20-krotnie, dziś co czwarta reklama dotyczy właśnie tych produktów[1]. Jednocześnie, od 2007 roku w rejestrze Głównego Inspektoratu Sanitarnego znalazło się przeszło 30 000 suplementów. Te liczby dają po oczach.

Jako konsumenci o suplementach wiemy niewiele. Najczęściej mylimy je z lekami bez recepty, utożsamiamy z witaminami i minerałami, przypisujemy im właściwości lecznicze, a najlepsze jest to, iż jemy je w przekonaniu, że są tak samo kontrolowane jak leki.[2] Czas na nowy etap naszej konsumenckiej świadomości, co potwierdził dobitnie ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli.

 

Czym są, a czym nie są suplementy diety?

Suplement diety to żywność, w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia jest zdefiniowana jako środek spożywczy, którego celem jest uzupełnianie diety. Tym samym, żaden suplement nie jest produktem leczniczym i nie leczy, choć ma formę i postać taką samą jak leki, a głównym źródłem jego dystrybucji są apteki.

Warto także wiedzieć, że procedura kontrolna suplementów diety jedynie mgliście przypomina kontrolę, jakiej poddane są leki. Suplement diety pojawia się na rynku w drodze tzw. notyfikacji, czyli zgłoszenia do GIS produktu o określonym deklarowanym składzie. Nie ma obowiązku by produkt był zbadany, nie ma koniecznej weryfikacji. GIS mógłby taką weryfikację prowadzić, lecz organizacyjnie nie są w stanie – notyfikacja leży w gestii 7 osób, które zajmują się także innymi działaniami, a w ostatnich 10 latach GIS zarejestrował ponad 30 tys. suplementów. Jednym z trudnych paradoksów jest fakt, że na żądanie GIS suplement może być poddany weryfikacji, w trakcie której jest także w sprzedaży. Weryfikacja trwa średnio 8 miesięcy (maksymalnie 1,5 roku). Natomiast w przypadku powiadomień o nieprawidłowościach – weryfikacja trwa średnio 455 dni (maksymalnie ponad 2 lata), oczywiście w tym czasie produkt również dostępny jest w sprzedaży. Taka sytuacja J

Suplementy nie leczą, choć przypisujemy im działania lecznicze. Dlaczego tak w nie wierzymy? Bo wyglądają identycznie jak leki bez recepty i leżą z nimi na półkach, bo oznakowanie „suplement diety” często nie jest wyraźne, bo reklamowane są z wykorzystaniem wizerunku lekarza lub farmaceuty, a także dlatego, że przekazy reklamowe odwołują się do naszego lęku o życie, do naszego lęku o zdrowie swoje i naszych bliskich oraz do magicznego słowa „profilaktyka zdrowotna”, z którą suplementy mają jednak niewiele wspólnego.

Suplementy diety to środki spożywcze, które znajdują swoje zastosowanie jako uzupełnienie naszej codziennej diety w sytuacjach niedoborów, czyli:

  • W osłabieniu organizmu na skutek przewlekłej choroby, określonych dysfunkcji organizmu, antybiotykoterapii czy długotrwałego stresu
  • W okresie gdy dostarczenie określonych witamin czy ważnych minerałów jest utrudnione (np. vit D3 zimą lub dla osób pracujących sporo nocą).

I to tyle. Co więcej, suplement powinien być przyjmowany w konsultacji ze specjalistą ds. żywienia lub najlepiej lekarzem, inaczej może zakłócić działanie przyjmowanych leków. Suplement tani to najczęściej niestety „wydmuszka”, czyli produkt typu cukierek, który przelatuje przez nas, nie wchłania się w organizmie, a głównym jego efektem często jest nie-wiedzieć-skąd biegunka, ból brzucha czy zatwardzenie – świadczące właśnie o niewchłonięciu zjedzonego cuda. Bo suplementy jemy, a nie zażywamy J

Zdecydowanie kluczowe znaczenie ma dla nas sposób odżywiania, a nie łykane tabletki. Lepszą inwestycją w zdrowie rodziny jest zróżnicowana dieta niż kolorowe suplementy – nie wierzmy w to, że suplementy są idealne dla zabieganych i tych bardzo zajętych, że zastępują zdrowe odżywianie, że to jakaś „oświecona dieta” dla zamożnych i tych ważnych. To nieprawda, w którą decydujemy się ewentualnie wierzyć. Nasz wybór.

 

Kontrola NIK – czerwona kartka dla suplementów

Raport NIK o dopuszczeniu do obrotu suplementów diety był dla mnie, specjalisty ds. zdrowego żywienia, trudną lekturą. Nie pokazał niczego nowego, natomiast „wyciągnął spod dywanu” niezły śmietnik… którego nie dało się już nigdzie ukryć.

Poza wnioskami formalnymi (jak niewydolność GIS i marionetkowa rola UOKiK, nadużycia w reklamie oraz brak samoregulacji branży), raport uczy nas, że rynek suplementów nie jest kontrolowany, a skład produktu deklarowany na opakowaniu odbiega nierzadko od rzeczywistości – nie znaczy to, że producent intencjonalnie oszukuje, choć w przypadku przebadanych probiotyków trudno użyć innego słowa niż „ściema” – na 56 badanych próbek probiotyków, stabilności liczby żywych bakterii nie posiadało aż 50 próbek, co ma w tym wypadku priorytetowe znaczenie. Ponadto jeden z probiotycznych suplementów diety zakażony był grzybami. Fuj…

Co zatem robić? Zdrowo i mądrze się odżywiać. Suplementować dietę jedynie w konsultacji ze specjalistą i unikać tanich suplementów. Nie kupować suplementów w Internecie. Nie dać się wpędzać w poczucie winy reklamami suplementów. Nie wierzyć w magiczne efekty specjalne cudacznych preparatów „spalających” tłuszcz czy oczyszczających organizm w 24 h. Zawsze zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że producentowi suplementu diety najbardziej zależy na tym, byśmy my jego produktu kupowali jak najwięcej, nie zależy mu natomiast na naszym zdrowiu. Za nasze zdrowie odpowiedzialni jesteśmy tylko my. To sfera naszych wyborów, naszej świadomości i naszej kontroli. A ja wiosennie każdemu z nas życzę końskiego zdrowia i oślego uporu w konfrontacji z szarżą reklamową suplementów! Bo czy ktoś widział suplementującego się konia, krowę czy kurę? Znów nachodzą mnie wątpliwości w temacie wyjątkowości gatunku ludzkiego wśród ssaków ☺

„Fajka pokoju” – POLSAT NEWS2 – 4.03.2017

[1] Na podstawie raportu KRRiTV 2015

[2] Na podstawie badań TNS Polska 2104