Lata 60 i 70 XX wieku to w świecie era historycznej bitwy między cukrem i tłuszczem. Fakt mało znany, a mający kluczowe znaczenie dla zrozumienia JAK TO SIĘ STAŁO, że cukier zakorzenił się w blisko 80% produktów wysoko przetworzonych oraz JAK TO SIĘ DZIEJE, że my dziś – świetnie wyedukowani, światli i światowi – jemy w większości to, co nam szkodzi i co nas tuczy. Jak to się stało? Ano polityka i pieniądze. Jak byśmy nie chcieli tego zobaczyć, polityka i pieniądze to kluczowi decydenci z historii fatalnego zauroczenia cukrem człowieka XX wieku.
Lata 60 XX wieku to początek naukowych publikacji o szkodliwości cukru, powstałych głównie w USA. Europa milcząco „szła jak po sznurku” za tym, co orzekali naukowcy i instytucje amerykańskie. Debaty lat 60 i 70 to czas tzw. wojny cukru z tłuszczem: wobec dynamicznego wzrostu zachorowalności na choroby układu krążenia trwało poszukiwanie winowajcy. Cukier czy tłuszcz? Skracając opowieść, stojące po obu stronach siły lobbingowe zmierzyły się na argumenty. Lobby cukrownicze reanimowało do życia i wypromowało Światową Fundację Badań nad Cukrem (World Sugar Research Foundation, zwaną Sugar Association), która opłacała naukowców by ci swoimi publikacjami minimalizowali związek między spożyciem cukru a chorobami serca, przekierowując całą winę na tłuszcze nasycone. Najprawdopodobniej udało się to za „symbolicznych” 150 tys. dolarów – tyle właśnie, wg dostępnych dokumentów, WSRF zapłaciła trzem naukowcom Harvardu za badania nad wpływem tłuszczu i cukru na choroby serca. „Byli w stanie wykoleić dyskusję na temat cukru na kilka dziesięcioleci” – tak pisał Stanton Glantz, autorytet medycyny, profesor Uniwersytetu w Californii. Wyniki badań opublikowali w prestiżowym „New England Journal of Medicine”, minimalizując w nich związek między spożyciem cukru a zdrowiem, jasno wskazując na tłuszcze nasycone jako głównego sprawcę chorób serca.
Wojna cukru z tłuszczem została wygrana przez cukier, przez media przetoczyła się polemika między fizjologiem i specjalistą żywienia Johnem Yudkinem (pionier badań nad szkodliwością nadmiernego słodzenia żywności) a Ancelem Keysem (naukowcem Harvardu, zwolennikiem diety śródziemnomorskiej, wmanipulowanym prawdopodobnie w wojnę cukru z tłuszczem).
W 1974 roku amerykańska Agencja Leków i Żywności (Food and Drug Administration) wydała opinię, że cukier nie jest bezpośrednią przyczyną otyłości, nie wywołuje cukrzycy ani raka. W ślad za USA analogiczna narracja opanowała Europę, a dieta niskotłuszczowa zaczęła podbijać świat. Etykieta „zero tłuszczu” była przeważnie przyjmowana z aplauzem, bez należytej refleksji (ograniczenie tłuszczu powodowało wzrost zawartości węglowodanów, w większości cukru).
Lubimy słodki smak, lubimy cukier. Statystyczny Polak zjada rocznie 750 kg pożywienia, w tym ponad 40 kg cukru (w większości z produktów wysoko przetworzonych, a nie z cukierniczki). Wg danych FAO (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) w spożyciu cukru na głowę w Europie Polaków wyprzedza tylko Belgia – ojczyzna czekolady, ten sektor pochłania ponad 55% spożycia cukru, a w Polsce? Czym sobie tak dosładzamy życie?
David Wolfe „Zawarliśmy z cukrem faustowski pakt. To krótkotrwała korzyść zyskana kosztem przewlekłego nieszczęścia”.
Na szczęście jednak mózg człowieka jest neuroplastyczny i zmiana nawyków choć niełatwa, jest możliwa. Mam na to dowody od 12 lat, pracując z ludźmi z tzw. uzależnieniem od cukru nad zmianą diety, odchudzeniem czy uporządkowaniem relacji z jedzeniem.