O emocjach w relacji z jedzeniem.
Czekoladki to nie wyraz miłości
Romantyczna randka – słodycze w wersji na biało, czyli migdał w cukrze, skąpany w wiórkach kokosowych. Ah, jak przyjemnie… Jak słodziutko…Kupmy i ofiarujmy, bo przecież dając czekoladkę, dajemy wyraz miłości…
Wdzięczność rodzicom za wspólne popołudnie – tym razem kupmy opakowanie słodyczy z francuskojęzycznym „Dziękuję Ci”! No bo cóż znaczy podziękowanie bez „symbolicznego” dowodu cukrowej wdzięczności… Dając czekoladki, pokazujemy przecież, że doceniamy i kochamy… Dajemy wyraz miłości…
Masz chwilę tylko dla siebie – rozkoszuj się okrąglutką czekoladką w czerwonym papierku, no bo czym innym mogłabyś wypełnić czas dla siebie? I po co w ogóle się zastanawiać, czym wypełnić czas, jeśli wystarczy pójść za głosem reklamy i włożyć w usta pachnący kawałek cukru i tłuszczu w przecudnym papierku? A potem kolejny… I kolejny… Jedząc czekoladki pokazujemy samej sobie, że doceniamy siebie, że siebie kochamy! Bo przecież mamy prawo do chwili przyjemności! Udowadniamy sobie, że jesteśmy dla siebie ważne… Dajemy sobie wyraz miłości…
Czary-mary, hokus-pokus i po roku powtarzania takich emocjonalnie nacechowanych komunikatów po pierwsze zaczynamy w ten sposób żyć, a po drugie – w takich przekazach i nawykach wychowujemy dzieci. Uogólniam? Trochę tak, ale spójrzmy wokół, poobserwujmy przez kilka dni najbliższych i sąsiadów. Zachęcam!
Pozorny rosnący standard życia to realna szybka droga do tycia. Nie ma już potrzeb, są nawyki, reklama i wygodnictwo.
Jedzenie nie zastąpi smaku i sensu życia
To tylko przykłady reklam ostatnich dni. Reklam zgubnych dla tych z nas, którzy mają do jedzenia słabość. A ma ją bardzo wielu z nas – czy to znak czasu społeczeństwa w „niedoczasie” życia dla samego życia? W „niedosmaku” samego prostego życia i codziennych, zwykłych ludzkich relacji?
Czas i smak. Proste i banalne z pozoru. Kupić się tego po drodze z pracy do domu nie da, w pakiecie świadczeń zdrowotnych w korporacji nie dają. Trzeba samemu odnaleźć i zaborczo strzec, pielęgnując każdego dnia. Bo też ani czasu ani smaku „nachapać się” na zapas nijak nie da, trzeba je degustować małą łyżeczką, każdego dnia, z cierpliwością i łagodnością.
Czyli, że znowu czegoś nowego mamy się jeszcze uczyć? Gdy nie wyrabiamy wobec wymogów, nacisków, oczekiwań i rozlicznych motywatorów, czyhających od razu za drzwiami domu? Nic bardziej błędnego. Mamy się nie nauczyć, a oduczyć. Oduczyć się tych nawyków i przymusów, którymi obrośliśmy, a które ukradły nam dwa diamenty: czas i smak. Diamenty, które nie służą nam do ozdoby, a do oddychania. Bezcenne dla nas i naszych najbliższych. Jak powietrze. I jedzeniem ich nie zastąpimy.
Co nam robi jedzenie i co my zrobiliśmy z jedzeniem?
Wg statystyk amerykańskich, 2/3 białej dorosłej aktywnej zawodowo populacji USA, Europy i Kanady, w sytuacjach stresowych je zbyt dużo, je byle co lub nie je w ogóle. Bardzo wyraźnego znaczenia dla współczesnego człowieka nabrało jedzenie, relacja z jedzeniem stała się dla wielu osób, zwłaszcza kobiet, jedną z kluczowych relacji w życiu. A jednocześnie jedną z najtrudniejszych… Bo z pracy można odejść, przyjaźń można zakończyć, alkohol czy papierosy można odstawić, natomiast z jedzeniem to się nie uda. Relację z jedzeniem mamy całe życie – jedni z nas czują w niej wolność i radość, a inni – ograniczenie i uzależnienie.
Zapraszam do wysłuchania rozmowy o emocjach w relacji człowieka z jedzeniem – rozmowa z cyklu „Ład emocjonalny” pani Łady Drozdy, ChilliZet.