Zachęcam do zadawania pytań oraz komentowania poruszonych tematów!

Aneta: Jak pomóc komuś, kto je kompulsywnie, a sam tego nie widzi?
To niełatwa kwestia. Nikomu nie pomożemy na siłę. Jeśli ktoś zajada swoje „głody” emocjonalne, pocieszając się w ten sposób czy uciekając od problemów – możemy tylko w ciepłej rozmowie okazać mu zrozumienie, wysłuchać i zasugerować spotkanie ze specjalistą, wskazać gdzie takiego może znaleźć. Czasem osoba jedząca emocjonalnie zdaje sobie sprawę z problemu, lecz nie ma ochoty czy siły skonfrontować się sama ze sobą, ze swoim życiem. A czasem nie pozwala jej na to własna duma czy poczucie wyższości – za trafne uważam zdanie, że zmiana dlatego jest trudna, bo wymaga zejścia z fotela MISTRZ na krzesło UCZEŃ. To inna perspektywa siebie. Ubogacająca, lecz nie każdy ma życzenie ją przyjąć.

Marek: Czy post jest formą terapii zaburzeń jedzenia?
Absolutnie nie. Żadna forma restrykcyjnego ograniczenia jedzenia nie jest ani krótkoterminowo ani długoterminowo bezpieczna czy skuteczna. To roller coster, po którym zostaje tylko zawrót głowy i dezorientacja. Głodówka, zwana postem, może być elementem terapii oczyszczającej. Jednodniowa nikomu nie zaszkodziła, jeśli uskutecznia ją osoba ogólnie zdrowa. Lecz nie jest dobrze, gdy traktujemy głodówkę jako dźwignię procesu odchudzania czy „sprawiedliwą karę” za napady objadania. Ta droga prowadzi donikąd, jeśli nie jest monitorowana przez specjalistę. Co więcej, właśnie głodówki to skuteczny mechanizm wpędzający i intensyfikujący nawyk zajadania stresów czy smutków.

Kalina: Czy cukier faktycznie uzależnia?
Cukier faktycznie uzależnia. Tak fizycznie, jak emocjonalnie i społecznie. Amerykańscy i brytyjscy naukowcy prowadzą od lat zaawansowanie badania nad tzw. „sugar blues” i uznanie uzależnienia od cukru za grupę chorobową jest już kwestią czasu. Odstawienie cukru, wyjście ze słodkiego kręgu uzależnienia jest długim i trudnym procesem, zdecydowanie porównywalnym z odstawieniem papierosów czy alkoholu. Co ważne – bardzo skutecznie da się z tą toksyczną miłością do cukru rozstać, prowadzę takie procesy z osobami dorosłymi oraz nastolatkami.

Sylwia: Dlaczego kobiety zajadają smutki słodyczami?
Głównie dlatego, że smak słodki jest smakiem mleka matki, kojarzy się nam z poczuciem bezpieczeństwa, z domem, z matczyną troską, z atmosferą spokoju i miłości. Dodatkowo – jesteśmy nie tylko fizycznie i emocjonalnie, lecz także społecznie „współuzależnione” od słodkości na skutek panującego w krajach wysokorozwiniętych przyzwolenia by kobieta poprawiała sobie zły humor słodyczami czy „w te dni” łagodziła niedogodności fizyczne łasuchowaniem. To niby nic, traktujemy takie nawyki z przymrużeniem oka, lecz nie każda kobieta „w te dni” potrafi zatrzymać się na 3 kulkach Rafaello czy jednej drożdżówce.

Monika: Jak polubić warzywa, gdy nie ma się na nie absolutnie ochoty?
Ochota na warzywa jest konsekwencją naszych nawyków, stylu życia, tego co na co dzień jemy, naszej samodyscypliny, odpowiedzialności za swoje zdrowie czy w końcu obrazu siebie i poczucia własnej wartości. Dziś na szczęście coraz więcej osób w wieku 20 – 70 stara się bardziej świadomie przyglądać swojemu odżywianiu, decyzje o zmianie stylu jedzenia (w tym zwiększeniu proporcji spożycia warzyw i owoców) coraz częściej powodowane są zdrowym rozsądkiem i troską o zdrowie niż odwiecznym argumentem „Mnie to nie smakuje i już!”. No bo w sumie co to znaczy, że mi brokuł nie smakuje? A zatrzymanie auta na czerwonym świetle mi „smakuje”? A wynoszenie śmieci mi „smakuje”? A jednak to robimy! Więc?

Joanna: Czy nagły „wilczy” głód  godzinę po posiłku oznacza jedzenie emocjonalne?
Nagły „wilczy” głód godzinę po solidnym posiłku nie powinien być przejawem jedzenia kompulsywnego, zwanego emocjonalnym. Oznacza albo fakt, że ostatnie posiłki nie były wystarczająco wartościowe i energetyczne albo oznacza pragnienie. Gdy organizm ma niedosyt płynów, może sygnalizować nam to właśnie „wilczym” głodem (bo wie, że z każdego pożywienia zaczerpnie wodę). Warto sprawdzić w razie „wilczego” głodu czy nie chodzi właśnie o zaspokojenie pragnienia.

Monika: Czy jedzenie kompulsywne zawsze dotyczy słodyczy?Przedmiotem jedzenia kompulsywnego najczęściej są faktycznie słodycze – mówimy zwykle wówczas, że „musimy zjeść coś słodkiego” i bezrefleksyjnie część z nas myli taką chwilową ochotę z zapotrzebowaniem organizmu na energię. Ale jedzenie kompulsywne dotyczy także innych węglowodanów – w szczególności makaronów i wyrobów mącznych, obficie okraszonych sosami. Rzadziej kompulsywnie jemy produkty białkowe, warzywa czy owoce.

Marta: Czy jedzenie emocjonalne to zaburzenie jedzenia? Trzeba je leczyć?
Jedzenie emocjonalne nie jest zaburzeniem diagnozowanym odżywiania tak jak bulimia, anoreksja czy napadowe objadanie się i nie leczy się go. Jednak nie wykryte, nie uporządkowane, może i często prowadzi do zaburzeń diagnozowanych lub do nadwagi i otyłości. Dobry diet coach szybko zweryfikuje przejawy jedzenia emocjonalnego i zaproponuje jego skuteczne uporządkowanie.

Damian: Czy ochota na słodycze po każdym posiłku oznacza jedzenie kompulsywne?
Ochota na coś słodkiego po posiłku może być oznaką początku insulinooporności albo tzw. sytości sensorycznie specyficznej (gdy posiłek jest obfity i mało urozmaicony w smaku) lub też po prostu jest konsekwencją nawyku zbytniego objadania się, zwanego fałszywie delikatnie łasuchowaniem ☺ Może być oczywiście elementem jedzenia emocjonalnego, jednak wówczas ochota na słodycze po posiłku byłaby tylko jednym z licznych przejawów.

Zofia: Jak rozpoznać głód fizyczny od głodu emocjonalnego?
Głód fizyczny wyczuwamy w brzuchu, pod mostkiem, a głód emocjonalny – w ustach. Głód fizyczny narasta powoli, 2-3 godziny po posiłku, podczas gdy głód emocjonalny pojawia się nagle, niezależnie od zjedzonych głównych posiłków. Głód fizyczny poza tym znika po zjedzeniu, często zamienia się w uczucie sytości czy błogości. Głód emocjonalny natomiast nie znika gdy zaczynamy jeść, a towarzyszące mu odczucie to najczęściej poczucie winy i wstyd, a także poczucie utraty kontroli nad jedzeniem.

Iza: Czy jedzenie emocjonalne dotyczy każdej osoby podjadającej między posiłkami?
To zależy od ilości regularnych posiłków oraz częstotliwości i ilości tego podjadania. Często zdarza się, że w naszym odżywianiu panuje przypadkowość i bałagan, w konsekwencji jemy non stop. A wiele osób nie uznaje za jedzenie ciastka do kawy, „złapanych w biegu ” kilku orzechów czy miseczki  żurawiny. Bałagan w jedzeniu może być przejawem jedzenia emocjonalnego, ale nie musi wcale go oznaczać. Uporządkowanie stylu odżywiania z dobrym diet coachem odkryje, czy nasze jedzenie ma charakter emocjonalny czy też nie.

Katarzyna: Kto może lepiej pomóc w pracy nad jedzeniem emocjonalnym – psychodietetyk czy diet coach?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, można zwrócić się tak do psychodietetyka, jak i diet coacha – najważniejsze by była to osoba posiadająca tak wiedzę, jak i doświadczenie w pracy z osobami jedzącymi kompulsywnie. Najsilniejszym ogniwem zawsze jest sam człowiek, nie bójmy się pytać! Diet coach z zasady ma mocne kompetencje do praktycznej pracy nad zmianą w odżywianiu (czyli do procesu „do przodu!”), uważam że jest lepiej przygotowany do pracy nad uważnością, nawykami, przekonaniami czy determinacją klienta.

Joasia: Czy  jedzenie emocjonalne można zwalczyć, wyleczyć raz na zawsze?
Kwestia przyczyn (źródeł) jedzenia emocjonalnego, siła jego utrwalenia, determinacja konkretnej osoby do zmiany, świadomość własnych potrzeb i emocji to główne czynniki, od których zależy to, w jakim zakresie zneutralizuje się „zapalniki” wywołujące jedzenie emocjonalne i ich częstotliwość. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy uda się zwalczyć zaburzenie jedzenia emocjonalnego raz na zawsze, to bardzo osobnicze, jest to złożony proces do pracy z diet coachem czy psychodietetykiem. Pamiętajmy, że w wielu przypadkach mamy do czynienia z wieloletnim uzależnieniem, z nawykami które zakorzeniły się w naszej świadomości, więc proces zmiany nie odbywa się na „pstryk”. Trzeba czasu, trzeba pracy indywidualnej i uważnego wglądu w siebie, a nie każdy z nas ma tyle odwagi, nie każdy jest na to gotowy. Czasem u podstaw jedzenia emocjonalnego leżą bezrefleksyjne przyzwyczajenia z dzieciństwa (w stylu „zjedz Monisiu czekoladkę, nie płacz!”, „grzeczna dziewczynka – posprzątałaś zabawki, to teraz w nagrodę dostaniesz batonika!” czy „jak nie zjesz obiadu, zapomnij o telewizji, kara musi być!”), a zdarza się też tak, że źródłem zajadania emocji są trudniejsze, bardziej dramatyczne przeżycia z dzieciństwa czy młodości – wtedy opór klienta w pracy nad zmianą może być większy i proces może postępować wolniej. Jedno chcę podkreślić – zdecydowanie można i warto nad tym pracować, pracować nad sobą z miłością i łagodnością, a nie tresować samego siebie systemem pseudowojskowych nakazów i zakazów. Chcę też zapewnić, że żadne suplementy, magiczne herbatki czy cudowne wynalazki nie pomagają, nie działają i jedynie zaciemniają kwestię.